1
Ciekawi znajomi - p2 - Czeczenia, Osetia, Inguszetia, Dagestan
Napisane przez
Kuba Standera
,
08 grudzień 2012
·
3119 Wyświetleń
Od wyprawy na Ukrainę 3 lata minęły.
W tym czasie ja wniosłem się do IE, Miłosz objechał północną Afrykę (ech, tam są ryby!), Rumunię, Krym - nie wierzę, że nie ma tam sea bassów. Kolski 2x, z postojami nad rzekami i jeziorkami... Zaliczył Syrie, Jordianię, w czasie jak zaczęło się tam już nieźle gotować.
Był pewnie jeszcze w kilku innych wypasionych miejscach, których sobie przypomnieć nie mogę. Jego dyskoteka zmieniła się z wygodnego dupowozu na MTkach w liftowanego potwora, który może wszystko, łącznie z zawstydzeniem turbo-dyno-mana.
Wczesna jesienią Miłosz napisał - szykuję wypad do Czeczeni - jedziesz?
Jakże chciałbym, by opowieść dalej szła jakoś tak:
"Pewnie" i kilka dni później lądowałem w Krakowie, a przed lotniskiem czekał Miłosz w zapakowanym aucie.
niestety
Odpowiedź zabrzmiała:
"Oszalałeś?"
Tam przecież wojna, czołgi, ruskie wojaki, islamscy bojownicy.
Z grubsza to się wyświetla, jak się słyszy o Czeczenii?
Opowieści o masakrowanych cywilach i spadające Mi-8 z okrzykami "Allah Akbar" w tle.
Naród dumnych ludzi, którym sowieci chyba jednak nie mogąc przygiąć karku złamali kręgosłup.
W skrócie, zaraz po Libii, Somalii, Syrii... A, zapomniałem, Miłosz był w Syrii
Chętnie bym nawet i zaryzykował, bo zwykle ryzyko jest zredukowane do minimum (choć pamiętam opowieść o leżeniu na pustyni, w nocy, na pograniczu Algierskim z kałasznikowem przystawionym do pleców).
Ale...
Zawsze jest cholera ale.
U mnie sprawa prosta - nie ma z kim zostawić dzieciaków, taki wyjazd to 3-4 tygodnie. Nie ma opcji, by żona dała radę z dzieciakami 24/7x4.
Trochę rozmawialiśmy i Miłosz rozwiewał moje wątpliwości. Twierdził ze tam już normalnie, ludzie żyją, bo nie mają innej opcji, ma na miejscu znajomych, jakoś to będzie.
Wreszcie pozostało mi życzyć, by nie przerobili go na jakiś bęben i pojechał...
Odezwał się dość szybko.
Siedzi gdzieś w Groznym, disko mieli i działa, wszystko ok.
Jednym słowem - znowu dobre planowanie dało radę.
Po powrocie opowiadał o stertach ryb na targach w każdej wiosce nad zaporówkami czy rzekami, o wielu ciekawych, górskich jeziorach.
No i na koniec - zdjęcia.
One mówią najwięcej.
Jest i dość poruszające zdjęcie - sala gimnastyczna szkoły w Biesłanie
Co ciekawe, jest plan by tam wrócić, tym razem trochę dalej - do Gruzji, w której, co pewne, są i rzeki pstrągowe i muszkarze
W tym czasie ja wniosłem się do IE, Miłosz objechał północną Afrykę (ech, tam są ryby!), Rumunię, Krym - nie wierzę, że nie ma tam sea bassów. Kolski 2x, z postojami nad rzekami i jeziorkami... Zaliczył Syrie, Jordianię, w czasie jak zaczęło się tam już nieźle gotować.
Był pewnie jeszcze w kilku innych wypasionych miejscach, których sobie przypomnieć nie mogę. Jego dyskoteka zmieniła się z wygodnego dupowozu na MTkach w liftowanego potwora, który może wszystko, łącznie z zawstydzeniem turbo-dyno-mana.
Wczesna jesienią Miłosz napisał - szykuję wypad do Czeczeni - jedziesz?
Jakże chciałbym, by opowieść dalej szła jakoś tak:
"Pewnie" i kilka dni później lądowałem w Krakowie, a przed lotniskiem czekał Miłosz w zapakowanym aucie.
niestety
Odpowiedź zabrzmiała:
"Oszalałeś?"
Tam przecież wojna, czołgi, ruskie wojaki, islamscy bojownicy.
Z grubsza to się wyświetla, jak się słyszy o Czeczenii?
Opowieści o masakrowanych cywilach i spadające Mi-8 z okrzykami "Allah Akbar" w tle.
Naród dumnych ludzi, którym sowieci chyba jednak nie mogąc przygiąć karku złamali kręgosłup.
W skrócie, zaraz po Libii, Somalii, Syrii... A, zapomniałem, Miłosz był w Syrii
Chętnie bym nawet i zaryzykował, bo zwykle ryzyko jest zredukowane do minimum (choć pamiętam opowieść o leżeniu na pustyni, w nocy, na pograniczu Algierskim z kałasznikowem przystawionym do pleców).
Ale...
Zawsze jest cholera ale.
U mnie sprawa prosta - nie ma z kim zostawić dzieciaków, taki wyjazd to 3-4 tygodnie. Nie ma opcji, by żona dała radę z dzieciakami 24/7x4.
Trochę rozmawialiśmy i Miłosz rozwiewał moje wątpliwości. Twierdził ze tam już normalnie, ludzie żyją, bo nie mają innej opcji, ma na miejscu znajomych, jakoś to będzie.
Wreszcie pozostało mi życzyć, by nie przerobili go na jakiś bęben i pojechał...
Odezwał się dość szybko.
Siedzi gdzieś w Groznym, disko mieli i działa, wszystko ok.
Jednym słowem - znowu dobre planowanie dało radę.
Po powrocie opowiadał o stertach ryb na targach w każdej wiosce nad zaporówkami czy rzekami, o wielu ciekawych, górskich jeziorach.
No i na koniec - zdjęcia.
One mówią najwięcej.
Jest i dość poruszające zdjęcie - sala gimnastyczna szkoły w Biesłanie
Co ciekawe, jest plan by tam wrócić, tym razem trochę dalej - do Gruzji, w której, co pewne, są i rzeki pstrągowe i muszkarze
- mifek i tofik lubią to